Motyw pepitki jest wiecznie modny. Wraca niemal co sezon w różnych odsłonach - ciekawie na jej temat napisane jest na blogu
CiuChoSza, zachęcam do zgłębienia tematu. Wiedzieliście że to wzór mający swe korzenie już w III wieku?
Ja wymarzyłam sobie naszyjnik w pepitkę pięć lat temu. Żaden wzór z ogólnie dostępnych nie spełniał moich wymagań, więc rysowałam... rysowałam i rysowałam, aż znalazłam optymalny, doskonale zazębiający się wzór. Okazało się, że troszkę popłynęłam i wzór jest na aż 28 koralików w rzędzie. Ale to mnie nie zniechęciło. Nawlekanie sekwencji 65 koralików, mnie nie zniechęciło. Dopiero odpadłam na szydełkowaniu. Wówczas, pięć lat temu, szydełkowałam za ciasno, sznur nie chciał współpracować. Teraz sprułam nieudany początek. I jest!
Zapięcie na mocny nap skryłam pod czarną opaską z koralików.
Zdrobniale nazywam go chomątem, ale uwierzcie jest lekki, elastyczny i zdecydowanie przyciąga spojrzenia:) Wyszydełkowałam go z koralików 11/0 opaque jet oraz opaque lustered white, nie mam pojęcia już z jakiej ilości. Pasuje mi?
Wróciłam do tego projektu po latach, brakowało mi czegoś co zajęcia rąk przy świetnym serialu (tak, jestem nieanonimową serialoholiczką) jakim jest Ozark. Polecam, chociaż 2 sezon nieco się dłuży:)