Czyli ogródek zawsze pod ręką. Sprobuję przywolac wiosnę. Tym oto koralikiem, jakże wiosennym! Wioooosno? Wiooosno!
Naszyjniczek powstał na bazie szklanego koralika oplecionego "fabrycznie" zieloną metalowa siateczką. Do niej przymocowałam kwiatki (pomaranczowy ma bardzo dziwny odcien) zrobione metodą herringbone, tutaj wzór. Metody tej nie mogłam znieść, jednak uroda kwiatków (uzytych juz w kolczykach candowych) pozwoliła na polubienie tego sposobu:) Kwiatuszki otacza 6 lisci (peyote stitch), jeden crackle (od Nessy) i 3 jasnozielone szklane sopelki. A wszystko to na srebrnym łańcuszku. Jestem z siebie bardzo zadowolona - licze ze taki amulet przywola wiosnę w trymiga!
śliczny i bardzo wiosenny:)
OdpowiedzUsuńBardzo wiosenny i radosny :)
OdpowiedzUsuńPrzecudne! Mi kompletnie nie wychodzą takie cacka z drobnych koralików :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Weroniko, jestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuń