Nadszedł wczoraj dzień wyczekiwany - skonczyłam go! Frywolnego giganta. Pewnie spodziewasz jakiegoś ogromnego obrusu na stoł 12 osobowy, firany na okno balkonowe, ale nie, to nie jest az tak duze. To szalik. Tak. To szalik. W pełni frywolitkowy. 130 na 9 cm.
Historia powstania idei. Powiedziano mi, że kazdy frywolitkujący mysli choc raz o duzej formie frywolnej, ale niewielu się tego podejmuje. Nigdy nie ciagneło mnie do obrusow i firanek, ale gdy zobaczyłam to zdjęcie cos we mnie drgneło i zapragneło frywolitkowego szalika. Jak już konczyłam, znalazłam autorkę szalika ze zdjęcia - Totus Mel, niesamowitą frywolitkujacą na igle. Poradziłam się tu i ówdzie frywolących i szybko wyruszyłam na poszukiwanie odpowiedniej włoczki.
Kolekcjonowanie materiałow. Tu pragne przytoczyc anegdotkę z zakupów. Udąłam się do mojej ulubionej hurtowni pasmanteryjnej, ze znikomą wiedzą na temat włoczek. Zapytałam wiec o "włoczkę taką, co nie ma kudła, ani pomponów, co się nie zerwie i sliska dosyc jest" a po chwili zastanowienia dodałam "najchętniej czarna, albo melanzyk jakis by mnie urządzał". Pomacałam troszkę i wybrałam ciemnoszarą (opisywaną jako czarną) Sonatę z czarną błyszcząca nitką. Pomyslałam tez o odpowiednim czołenku - to była klamra od paska (sprezentowana przez Justyne), która przepiłowałam w 2 miejscach. Ręka się szybko przyzwyczaiła do wiekszego formatu - czołenko posiadam jedno, załączam fotkę z i bez nitki.
Ach, i wzór. Zdecydowałam się na zmodyfikowanie wzoru z japońskiej ksiązki, niezmodyfikowany wyglada tak i ma listeczka, które poniekąd umiem ale wolałam nie ryzykowac.
Radosna twórczosc. Probke dłubałam 4 godziny. Pierwszy element - 2,5. Koncowe około 35 minut. Powstało 17 elementów które na bieżaco łaczyłam w rdzeń szalika. 9 elementów powstało na Woodstoku (gdzie dziubałam gdzie popadnie, na koncertach, na wykładach, pod namiotem). 4 w pociagu. Pozostałe oraz cały brzeg wykonałam w domu słuchając audiobooka Pacjenci Jurgena Thorwalda. Męczyłam go 3 tygodnie, z przerwami. Wykorzystałam nieomal cały motek 100g. Jestem nieziemsko zadowolona z efektu i POCHOWAŁAM nitki. Oczywscie nie jest idealnie równy, ale moj! Całkiem cieplutki, mimo ażurowosci. I jestem z niego dumna;)
Po tak długim, ale jakże mi potrzebnym wstepie. Szalik:
A tak prezentuje się na mnie (zdjęcie by Esterka)
Nie wiem, nie jestem w stanie ocenic czy podjełabym się 2 takiego, acz kto wie, za satysfakcjonujący pieniazek może.
Piekny!Bardzo elegancki.
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie. Też miałam ochotę zrobić szal, ale muszę najpierw skombinować duże czółenko:)
OdpowiedzUsuńaż mi brak słów.... zajebiscie:):P ale powiedz, no powiedz, bez tej mojej klamry by nie dało rady nie ?;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny szal. I strasznie pracochłonny, jak czytam z opisu. Ja chyba nie mam serca do frywolitek, ale strasznie mi się podobają.
OdpowiedzUsuńho ho Kochana podziwiam to się nadłubałaś... nie wiem jak się frywolitkuje czółenkiem ale igłą bym raczej nie zaryzykowała :) Piękny jest!
OdpowiedzUsuńjakie cudo, gębę rozdziawiłam z wrazenia
OdpowiedzUsuńWooow!!! Jestem pod wielkim wrażeniem !
OdpowiedzUsuńczad, czad, czad!!! :) i super prezentacja. Emocjonujący wstęp - trzymający w napięciu i potem cudny twór na fajnej szyi :)
OdpowiedzUsuńpadłam po prostu!!!
OdpowiedzUsuńSuper! Podziwiam!!!
OdpowiedzUsuńszal jest cudowny. Na pewno kosztował cię wiele pracy, Ale warto było.
OdpowiedzUsuńwow! to dopiero gigant! piękny jest :) podziwiam za cierpliwość, mnie jej starcza tylko na małe formy :)
OdpowiedzUsuńPiękny!A nie jest sztywnawy?Gdybym się podjęła szala,podstawową trudnością byłoby chyba pamiętać,żeby nie zaciągać mocno,żeby nie wyszła deska..Podobno na igle właśnie bardziej miękkie wychodzi?
OdpowiedzUsuńW sumie wygląda nie jak szalik a raczej jak biżuteria na wielkie wyjście;-)do dużego dekoltu,a nie na golf i pod czapkę..Gratuluję wytrwałości!
Jestem pod ogromnym wrażeniem... Wspaniały szalik... Pięknie będzie się prezentował również z jakąś wieczorową suknią...:-)
OdpowiedzUsuńJa już dziś chyba 3 raz zaglądam, żeby popatrzec. Noś koniecznie do dekoltów - kontrastując z tłem ciała powala na kolana.
OdpowiedzUsuńo kurcze, piękne, ja stawiam wciąż pierwsze kroczki;)
OdpowiedzUsuńTwoja twórczość jest napwdę bardzo wyjątkowa, marzeniem jest mieć choć kawałek tego co wyszło z pod Twoich rąk. Same śliczności!!!Na szarym końcu zapisuję się z nadzieją że coś uda mi się wygrać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAbsolutnie królewsko się prezentuje ten Twój szal. Tym bardziej podziwiam, ponieważ osobiście frywolitkując wyprodukowałam jedynie jakieś 15 szt miniatur węzła gordyjskiego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
K.
Jak wspominałam Ci już kiedyś - ten szal będzie obiektem mojej zazdrości! Cudny wyszedł, naprawdę cudny!!!!
OdpowiedzUsuńChylę czoła, brawo!
Alez piekny!!!! Totus Mel sie kryje, ona to zawsze po najmniejsze linii oporu, ale ty to stworzylas dzielo!!!! Baaaaardzo mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńJa kombinuje na igle i tez na szydelku (cro-tat), ale czolenkiem tobym sie nie odwazyla, balabym sie ze mi sie bedzie wloczka zrywac przy przeskakiwaniu supelka...
Boshhh ... padłam ... zaniemówiłam .... luuuudzie, jaki on śliczny :-)
OdpowiedzUsuńDech zapiera :)
OdpowiedzUsuńDorobiłabyś sobie rękawiczki do kompletu i na bal absolutoryjny do gładkiej jednokolorowej satynowej sukni, bez żadnych więcej dodatków możesz iść :)
powiem tylko łał!!!!!!!
OdpowiedzUsuń